Ekranizacje wielkich dzieł literackich. Prezentacja maturalna
Ekranizacjeponoć zabijają wyobraźnie odbiorców, często zmieniają sens przedstawionejhistorii, są zbrodnią przeciwko oświacie, bo uczniowie sięgają po nie częściejniż po lekturę i uznają to za przyjemniejszą formę zapoznania się z fabułą.
Sam jestem kinomanem, który uwielbia różne ekranizacje jak i innowacyjnepomysły na film, przy czym nigdy nie mógłbym odebrać sobie takie przyjemnościjaką jest czytanie książek. Trzeba pomyśleć o kierunku w jakim powinniśmyzapoznawać się z fabuła, najpierw film czy książka. Moim zdaniem lepszymwyborem jest obejrzeć film zapoznać się z wizją autora i potem samych bohaterówczy też miejsca jest nam sobie łatwiej wyobrazić, to w sumie złe określenie boraczej wizualizujemy sobie to co chciał przekazać reżyser ale wiadomo że możemynadal korzystać z naszej wyobraźni. Książka, po uprzednim obejrzeniu, rzadkozawodzi a czasem potrafi zaskoczyć. Może się okazać, że jest tam dużociekawszych rzeczy niż w filmie, bo w filmie najzwyczajniej zostały pominięteze względu na ograniczenia czasu. Dodam że przeczytanie książki, a potemoglądanie jej ekranizacji może zepsuć całą przyjemność z oglądania, bo zamiastskupić się na filmie doszukujemy się „usterek” czyli tych niezgodności zksiążką, do tego możemy czekać na naszą ulubioną scenę z książki i się jej niedoczekać bo nie pasowała reżyserowi do ogółu. Wcześniej obejrzana ekranizacjamogła by być po części zwiastunem książki, ewentualnie jej reklamą.
Patrząc na „Kod da Vinci” autorstwa Dana Browna, jest to książka po którą wartosięgnąć choćby ze względu na jej charakter, czy też samą tematykę w której tozawarł mnóstwo ciekawostek, wiele faktów, trochę fikcji, szczyptę emocji i mamyprzepis na bestseller. Książka pozwala nam się zapoznać z zagadką świętegograala czy też z twórczością jednego z najsławniejszych artystów epokirenesansu, a mianowicie Leonarda Da Vinci. Książka na samym początku poddajenas wyzwaniu czy przebrniemy przez „trudny” wstęp, gdy to już się uda możnastracić rachubę i zauważyć że książka po mimo jej obszerności już się kończy, azagadka świętego gralaa zostaje rozwiązana. Język w książce jest łatwy i trafiado czytelnika. Sama fabułą jest dosyć kontrowersyjna przede wszystkim zewzględu że porusza tematy kościoła i to te tematy, których sam Watykan woli nieporuszać. Zostały tu przedstawione takiedomniemania jak to, iż Maria Magdalena była żoną Jezusa, a ona sama byłaświętym gralem, a nie był nim kielich jak to katolicy uważają, teoria trochęszalona, którą popiera faktem osoby siedzącej u boku Jezusa, zdaniem autorajest to Maria Magdalena że względu na delikatne i dosyć kobiece rysy twarzy tejpostaci, do tego ma na sobie ubranie, które jest lustrzanym odbiciem ubraniaJezusa, samego kielichu chyba nikt nigdy nie odnalazł. Zresztą pytającjakiegokolwiek chrześcijanina o to ile kielichów jest na słynnym obrazieLeonardo Da Vinci pt. „Ostatnia wieczerza” odpowie zapewne, że jeden – Jezusa, tak jak mówi Pismo święte: „następnie wziął kielich i odmówiwszydziękczynienie, dał im, mówiąc „Pijcie z niego wszyscy bo to jest Krewprzymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów..” ale gdyprzyjrzymy się obrazowi „ostatniej wieczerzy” zauważymy że nie ma tam żadnegokielicha. Kielich tworzą Jezus z osobą po jego prawej stronie, czyli domniemanaMaria Magdalena, stykają się biodrami, a tułowia mają odchylone co daję namwizualizacje kielicha. Film i książka co do tego szczegółu są zgodne, jestkilka scen, które nie zmieściły się w filmie, jednak trudno jest streścić takobszerną fabułę w 3 godzinach filmu, mimo wszystko film nie jest zły, ale niejest też wybitny. Książka dzięki swojej prostocie i swoim smaczkom wypada owiele lepiej. Tej ekranizacji trzeba oddać że pomimo trudnego tematu, wieluteorii jakie przeciętny widz musi przyswoić, nadal trzyma w napięciu i nienuży. Kończąc temat Kodu Da Vinci, uważam że ekranizacja nie wyróżnia się natle innych filmów o podobnej tematyce ale nie można odbierać jej świetnychzdjęć jak i muzyki, która jednak sprawia że film jest po prostu dobry.
Nigdy nie uznam wyższości ekranizacji czy też samych filmów nad książkami, książkisą istotnym elementem naszego życia, po prostu nie każdy jest do nichprzekonany. Faktem jest że książki pomagają nam rozwijać wyobraźnie, ucząodpowiedniej pisowni, bo wiele wyrazów zapamiętujemy wzrokowo. Prócz samejpisowni przyswajamy nowe słowa i zwroty, które wzbogacają nasz język na codzień. Ekranizacje nam niestety nie dają niczego poza rozrywką. Autorzy książekczęsto umieszczają bogate opisy natury, wymyślają krainy, które nawet nam sięnie śniły, a w ekranizacjach nawet nie są ujęte czy też nie są dobrzezaprezentowane, świetnym przykładem jest „Pan Tadeusz” A. Mickiewicza który jestzbiorem przepięknych obrazów natury, te zaś nie zostały nawet ujęte wekranizacji. Dla mnie są 3 rodzaje ekranizacje, te które odstają od pierwowzorubo najzwyczajniej nie spójne z pierwowzorem np. Kod da Vinci, który omówiłem wcześnieji w porównaniu z książką wypada mizernie, te które przewyższają książkę, głównie ze względu że w filmach jest większa możliwość manipulowania emocjamiwidza, w końcu widzimy jak dany bohater umiera, czy też podejmuje najważniejszedecyzje w swoim życiu, książki oczywiście też potrafią grać uczuciami alejednak ten dodatek muzyki i całkowitej wizualizacji sceny jest istotny. Są teżekranizacje, które są dopełnieniem do książki, ukazują czy też pomagają namzwizualizować choćby wielkość bitew czy też już same fantastyczne opisy zamków. To dopełnienie świetnie prezentuje Władca Pierścieni Powrót Króla w reżyserii PeteraJacksona, który jest znany z świetnych produkcji i tym razem nie zawiódł. Shireczyli krainę Hobbitów pokazał lepiej niż ja to sobie wyobrażałem czytającksiążkę, generalnie widoki natury, które tam są ukazane naprawdę zapierają dechw piersiach, świetne ujęcia szczytów gór, do tego wręcz epicko ukazane bitwy iliczba żołnierzy, która przyćmiła moje wyobrażenie wielkiej obrony MinasTirith. Jego dbałość o odwzorowanie takich szczegółów jak wyglądy orków czyinnych ras jest godna podziwu. W całej trylogii brakuje smaczków ale to dziękitemu właśnie warto czytać książki. Samą ekranizacje uważam za wartą obejrzeniaale w innej kolejności już nie Film potem książka, tym razem Książka potemfilm, z racji że akurat ta ekranizacje jak już mówiłem jest świetnymdopełnieniem książki, pozwala nam skonfrontować wyobrażenia z tym co ukazał namreżyser. Natomiast ekranizacją, która przewyższa swój literacki pierwowzór sąNoce i Dnie w reżyserii Jerzego Antczaka, sam dobór aktorów jest wręcz idealnyich gra aktorska jest na najwyższym poziomie i co najważniejsze fabuła wiernietrzyma się wzoru, sama książka i jej ekranizacja urzeka faktem że jest swojska, łatwo można utożsamić się bohaterami, którzy przeżywają podobne problemy. W filmiezadbano o piękne scenerie, kostiumy, a także zadbano o umieszczenie kilkuszczegółów chociażby jak scena w której Tolibowski zbiera dla Barabry nenufary, gdzie w książce była opisana jednym zdaniem, tam była istotnym elementem, wktórym podziwialiśmy prawdziwe uczucie i poświęcenie z dodatkiem elementówpięknego krajobrazu. W Polskim kinie jest wiele dobrych ekranizacji, którymimożemy się poszczycić głównie dziękiAndrzejowi Wajdzie i jego ekranizacją takim jak „popiół i diament” oraz „wesele”.
Teraz warto się zastanowić czy literatura nadal góruje nad kinematografią, czysą jakieś granice interpretacji dzieł literackich w ekranizacjach. Większość tosprawa gustu, jak w każdym wypadku oceniania czegoś. Dla mnie książki nadalgórują ale dzisiejszy konsumpcyjny styl życia udziela się młodzieży co sprawiaże sięgają po znacznie szybsze, łatwiejsze i wygodniejsze rozwiązania czyliekranizacje, zresztą kina są na tyle tanie i zapewniają tyle urozmaiceń jakobraz 3D, przestrzenny dźwięk, a nawet fotele wibracyjne, które co raz bardziejwciągają nas w ten świat przedstawiany na ekranie że młodzież wybiera wyjściedo kina niż domowe czytanie literatury. Niestety to znak dzisiejszych czasów itrudno będzie zmienić przyzwyczajenie społeczeństwa do wygodny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz